Problemy z Fisker Ocean: Klienci płacą za recalls
Właściciele Fisker Ocean mogą mieć naprawdę trudny czas. Inwestując w obiecujący projekt Henrika Fiskera, zdecydowali się na zakup nowoczesnego elektrycznego SUV-a, lecz szybko doświadczyli rozczarowania, gdy firma ogłosiła bankructwo, tracąc wsparcie serwisowe.
Obecnie Fisker zmaga się z pięcioma wezwaniami do naprawy dotyczących modeli Ocean z lat 2023-2024. Problemy obejmują m.in. niespodziewane zmniejszenie siły hamowania regeneracyjnego, awarie elektrycznych pomp wody, niesprawne klamki drzwi, błędne sygnalizacje oraz potencjalną utratę napędu. Według Narodowej Administracji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA), wszystkie te usterki mogą zwiększyć ryzyko wypadku.
Po bankructwie Fiskera, pozostałe niesprzedane SUV-y Ocean zostały przejęte przez American Lease, które miało zająć się aktualizacjami oprogramowania oraz naprawami. Fisker ogłosił, że do końca września 2024 roku dostarczy listę autoryzowanych serwisów, do których klienci będą musieli udać się na inspekcje. Koszty części pokryje firma, ale klienci zmuszeni są sami opłacić inspekcje i robociznę.
W odpowiedzi na sytuację, Fisker wyraził ubolewanie, tłumacząc, że ich priorytetem jest bezpieczeństwo klientów. Mimo potencjalnych zagrożeń, entuzjaści marki wciąż czekają na więcej informacji o naprawach. Tymczasem firma zachęca ich do monitorowania stanu swoich pojazdów i natychmiastowego kontaktu z serwisem w razie problemów. Niestety, lista serwisów nie została jeszcze udostępniona, a kontakt telefoniczny sugeruje jedynie odwiedzenie strony internetowej.
Nie dziwi więc, że użytkownicy Fiskera są oburzeni. W końcu, zainwestowali swoje pieniądze w elektryczny samochód od startupu prowadzonego przez znanego projektanta marek, by w końcu zostać pozostawionymi sami sobie. Tuż po debiucie giełdowym, wartość Fiskera wynosiła blisko 3 miliardy dolarów, a teraz klienci zmuszeni są ponieść koszty wynikające z błędów firmy.