Czy Mercedes-AMG GT63 zmienił moje życie?
Otrzymałem wiadomość od osoby z działu PR Mercedes-Benz, która zaproponowała mi niezwykle kuszącą ofertę. Jeśli zgodziłbym się pojechać do Braselton w Georgii na Petit Le Mans, wysłaliby mi samochód do jazdy oraz zapewnili wstęp na wydarzenie. Już mieliśmy jednego freelancera na miejscu, o czym od razu im wspomniałem, ale mimo to bardzo chcieli, żebym przyjechał.
W piątkowe popołudnie pojawił się kierowca z kluczykami do Mercedes-AMG GT63 Coupe w kolorze Starling Blue Magno.
Można by pomyśleć, że byłem zachwycony. Kto by nie chciał prowadzić sportowego samochodu przez tydzień zupełnie za darmo, zwłaszcza gdy ma on 577 koni mechanicznych, 590 funtów momentu obrotowego i wystarczająco dużo opcji, żeby podnieść cenę z 175 900 dolarów do 209 310 dolarów? Marzenie, które się spełnia! Ale przez całe lata pomyślne doświadczenie z jazdą zmieniało się w lęk związany z drobnymi codziennymi problemami.
Może pewnego dnia terapeuta pomoże mi zrozumieć, dlaczego wyjście z drogocennego samochodu powodowało we mnie lęk, ale na razie ten temat pozostaje na bocznym torze. Dzięki GT63 poczułem, jakby coś się zmieniło w moim umyśle. Cały czas, kiedy go miałem, jeździłem z radością, nie myśląc o innych ludziach. Podczas wizyty u lekarza zaparkowałem jak zwykły człowiek w pierwszym wolnym miejscu.
Nie jestem zły na tę sytuację – wręcz przeciwnie, pragnąłem, aby coś się zmieniło. Stawienie czoła lękom, nawet jeśli są irracjonalne, nie należy do przyjemności, więc czułem się doskonale, mając możliwość jazdy bez myślenia o wszystkim na raz. Powstaje pytanie – czy to GT63 mnie naprawiło, czy może wydarzyło się coś innego?
Możliwe, że AMG jest odpowiedzialne za moją przemianę – wygląda świetnie, a zabezpieczenie go farbą sprawia, że prezentuje się jeszcze lepiej. A V8 z ponad 500 końmi mechanicznymi na pewno zdziała cuda. Można też argumentować, że to po prostu Mercedes, marka, która nie ma takiej prestiżowej aury jak Porsche czy inne egzotyczne coupe. To nie jest najsilniejszy argument, ale i nie najgorszy, jaki słyszałem.
Jednak im więcej o tym myślę, tym bardziej skłaniam się ku tezie, że AMG nie uratowało mnie. Coś innym sposobem zmieniło mój umysł. Mogę brzmieć nieco jak zwolennik teorii spiskowych, ale pozwólcie, że się wytłumaczę. Około miesiąca temu omal nie doświadczyłem ataku grand mal. Dotarłem do szpitala na czas, a lekarze zdołali mnie uratować. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że to nie było przyjemne doświadczenie – zero na dziesięć (a po zastosowaniu leków może dwa na dziesięć), nie polecam.
Gdybym miał tylko to na myśli, pewnie uznałbym to za dziwny zbieg okoliczności. Ale sprawa jest zdecydowanie bardziej złożona. To nie tak, że całkowicie zmieniłem swoją osobowość – wciąż trzymam się swoich jak najbardziej słusznych poglądów. Niemniej jednak wiele rzeczy wydaje się inne. Jeśli rzeczywiście zaszły jakieś trwałe zmiany w mojej osobowości, nie zamierzam narzekać na mniej lęku oraz ogólne poczucie szczęścia.
Kiedy pojawiają się problemy w ludzkim mózgu, istnieje duże ryzyko, że zakończą się one negatywnie. Dlatego pozytywne zmiany są jak najbardziej mile widziane.
Oczywiście, jako człowiek nauki, muszę przetestować tę teorię samodzielnie. Muszę znaleźć samochód prasowy, który kosztuje więcej niż AMG i zobaczyć, jak się czuję. Ferrari wciąż nam nie wybaczył, ale nie przypominam sobie, żebym zrobił coś nieodpowiedniego Maserati. Jaka jest szansa, że będą gotowi wysłać mi MC20 do Georgii, żebym mógł jeździć nim przez tydzień? Oczywiście nie dla przyjemności – tylko dla nauki!